Statuetka dla Najlepszego Filmu Europejskiego na gali europejskich Oscarów we Wrocławiu to najważniejsza nagroda dla tego filmu. W grudniu 2016 roku „Toni Erdmann” otrzymał podczas tej uroczystości jeszcze cztery trofea, we wszystkich najważniejszych kategoriach: Najlepszy Reżyser, Najlepszy Scenariusz, Najlepszy Aktor i Najlepsza Aktorka. Od kilku dni w Szczecinie można go zobaczyć w kinie „Pionier”!

W walce o Oskara

 

„Toni Erdmann” był także nominowany do Złotych Globów 2016 jako Najlepszy Film Nieanglojęzyczny i w tej samej kategorii walczy teraz o Oskara. Dlaczego dzieło niemieckiej reżyserki Maren Ade, która do tej pory zrealizowała tylko dwa filmy, zyskało aż tak wysokie oceny? Przez dystrybutorów opisywane jest jako komedia, ale taka marketingowa strategia może spowodować rozczarowanie osób, które oczekują od tego obrazu lekkiego, niezobowiązującego humoru...

Korporacyjne szczęście

 

Tytułowy bohater - Winfried (Peter Simonischek) jest nauczycielem muzyki. Mieszka sam w niemieckim miasteczku i lubi urozmaicać sobie czas „strasząc” listonosza sztucznymi zębami i peruką, udając swego nieistniejącego brata. Czasem widuje się z córką Ines (Sandra Hüller), zatrudnioną w Bukareszcie jako konsultantka wielkiego koncernu. Kiedy ona odwiedza ojca, jest tak zajęta służbowymi rozmowami telefonicznymi, że Winfried z trudem znajduje możliwość by choć przez chwilę z nią porozmawiać. Widzi, że córka oddala się od niego i raczej nie jest szczęśliwa, więc postanawia działać...

 

Niezapowiedziana wizyta

Przyjeżdża bez uprzedzenia do stolicy Rumunii i zaczyna mieszać w życiu zawodowym Ines.

Wkłada perukę, przedstawia się jako biznesmen, a potem coach, „zmienia” imię i nazwisko. Wchodzi w sztywne, sformalizowane kontakty Ines z innymi osobami i próbuje je „poluzować”. Sypie żartami, szczerzy sztuczne kły, jest niemalże błaznem, którym humorem chce wyprowadzić córkę z kieratu obsesyjnej kontroli i korporacyjnej nudy.

Rozmawiając z ważnym klientem Ines, wyjawia, że zatrudnił zastępczą córką, bo tej prawdziwej praktycznie nie może nigdy spotkać, a ta „nowa” piecze lepsze ciasta i w dodatku obcina m paznokcie u stóp.  Złączeni więzami krwi ludzie przechodzą oryginalną terapię śmiechem przez łzy. Nie dziwi zatem, to że ona wkrótce traci cierpliwość i poważnie się obawia, że ojciec zrujnuje jej karierę...

 

Dramat dominuje

Przez blisko trzy godziny trwa zatem konfrontacja przeciwstawnych sił. Toni robi co może by nadwerężyć korporacyjny machinę, która wciągnęła Ines, a ona broni się, nie chcąc zdjąć maski, podporządkowując się całkowicie regułom świata wielkiego biznesu. Otrzymujemy co prawda komiczne sceny i anegdotyczne dialogi, ale choć budzą śmiech, to jest to śmiech zduszony, bo dramat zdecydowanie dominuje tu nad komedią. Scena erotyczna przypomina mi wręcz smutną dosadność filmów Ulricha Seidla, skojarzenia z psychodramami Von Triera też są nieuniknione. „Toni Erdmann” jest bliski skandynawskim filmom z kręgu Dogmy, ale niewątpliwie to autorska wypowiedź Ade, która napisała też scenariusz bardzo dobrze diagnozujący relacje rodzinne. To gorzko-wesołe refleksje, które można potraktować nawet terapeutycznie...