Na niedzielnym koncercie Much publiczność dopisała jeśli chodzi o liczebność. Energetycznymi, tanecznymi dźwiękami muzycy rozgrzali wczoraj szczecińską widownię.

Koncert rozpoczął się chwilę po 19.30 - to już chyba taka Hormonowa tradycja, że występy zaczynają się później, niż informują zapowiedzi.

 

Członkowie grupy weszli na scenę jakoś tak niepostrzeżenie, po cichu, ale kiedy rozpoczęli od energetycznego uderzenia - piosenki ,,Państwa Miasta", było jasne, na kim ma skupić się uwaga przez cały wieczór. Kontynuowali to rytmiczne, szybkie tempo przez kilka następnych utworów.

 

Widać było jednak, że zespół z Poznania w skład którego wchodzą: Michał Wiraszko (wokalista i gitarzysta), Piotr Maciejewski (gitarzysta), Tomasz Skórka (basista) i Szymon Waliszewski (perkusista), nie jest zadowolony z zachowania publiczności, która raczej sztywno zareagowała na kilka pierwszych piosenek. Dopiero przed ,,Miastem doznań" tłumek zaczął tańczyć, a - już uspokojony - wokalista powiedział, że koncert Much uważa za otwarty.

 

Muzycy zagrali utwory z płyty ,,Terroromans", takie jak ,,Najważniejszy dzień" czy ,,Galanteria", a także ,,Górny Taras". Na bis byli wywoływani kilkakrotnie, a zagrali dwa kawałki, w tym przepiękny cover piosenki Mike`a Oldfielda ,,Get to France". Publiczności przedstawili utwory całkiem nowe (jedną piosenkę, która powstała ponoć kilka dni temu) i starsze jak ,,Big City Girl" czy ,,Świnoujście - Kołobrzeg".

 

Michał Wiraszko wplatał między piosenki wspomnienia o Szczecinie (w tym o Pewexie czy też wagarach na Wałach Chrobrego w czasach szkoły podstawowej). Nawiązywał kontakt z publicznością, która nagradzała to oklaskami i chóralnymi okrzykami.  Jedna rzecz w zachowaniu zespołu zwróciła moją uwagę - skromność - co raczej nie spotykane wśród zespołów rockowych. Tak więc Muchy to przebojowość w muzyce, tworzeniu hitów, piosenek wpadających w ucho, natomiast prostota i pokora w obyciu scenicznym. Tak trzymać!