Na ten występ szczecińscy fani metalu czekali długo. W ostatnich latach jedynie Roman Kostrzewski jeden raz był w naszym mieście, ale ze swoim solowym projektem. Planowany w 2005 roku występ Kata nie doszedł do skutku, więc zwolennicy twórczości tej grupy musieli się uzbroić w cierpliwość. Wreszcie Kat & Roman Kostrzewski dotarł do Szczecina i zagrał w „Słowianinie” 26 marca.

Dużo emocji wzbudziły podane wcześniej informacje o zespołach, które zostały wybrane jako supporty przed  głównym daniem wieczoru. Zaszczyt ten przypadł w udziale zespołom  Mandylion i Wishmaster. Pierwszy z nich zagrał bardzo podobny program do tego, który można było usłyszeć w październiku w „Kontrastach”) przed CETI) czyli kilka własnych numerów utrzymanych w gotycko-klimatycznym stylu + dwie przeróbki utworów  z dorobku The Gathering i Depeche Mode.  Publika pod sceną nie była jeszcze wtedy zbyt liczna, ale niektórzy dość dobrze się bawili. Zespół, co prawda nie rozwinął się jakoś szczególnie przez te kolejne kilka miesięcy, ale na pewno solówki gitarowe Mateusza są jego atutem.

 Wishmaster, który wyszedł jako drugi, zaproponował bardziej zmasowany atak dźwiękowy. Death-thrash w ich wykonaniu przyciągnął większą już liczbę widzów, którzy oderwali się od stolików przy barze, by zobaczyć ich w akcji.  Takie utwory jak „Haunting The Man” czy „Mark of The Beast” pozwoliły niektórym na to by się trochę rozruszać i potrenować headbanging w oczekiwaniu na najważniejszy występ dnia.

 Kat -w pięcioosobowym składzie, z założycielem zespołu Ireneuszem Lothem na perkusji - zainstalował się na scenie około 20.30. i nie zszedł z niej przez prawie dwie godziny. Jako pierwsza została zagrana „Wyrocznia" i była bardzo dobrym wstępem do tego spotkania z przeszłością. Motoryczny, gitarowy wstęp, a potem słowa  „Dziedzictwo zła, przelewa się jak mroczna rzeka ....” Po wybrzmieniu ostatnich akordów rozległ się, wzmocniony przez kilkadziesiąt gardeł, okrzyk „Szczecin wita Kata” i widać było, że muzycy byli takim przyjęciem usatysfakcjonowani.. Roman odpowiedział na te słowa tytułem kolejnego utworu – „Cmok Cmok”. Kolejne kompozycje jakie wybrane zostały do set listy koncertu to „Czarne Zastępy”, (poprzedzona polityczną anegdotą)„Niewinność” oraz „Szydercze zwierciadło”. Publika chóralnie odśpiewywała duże fragmenty tekstów, ale oczywiście przy bardziej dynamicznych sekwencjach wielu metalmaniaków nie mogło stać bezczynnie. Kocioł  na środku sali wciągał wciąż nowych uczestników wspólnego tańca przed czarcim ołtarzem. ...

Oprócz utworów „ze skansenu” (jak to określił Kostrzewski) zespół wykonał też dwa nowe kawałki – szybszy i bardziej balladowy. Lider zespołu stwierdził, że po latach przetasowań w składzie przyszedł czas na nagranie płyty, a te dwa numery są jej zapowiedzią. Po ich zagraniu przyszedł czas na te najbardziej oczekiwane przez publikę utwory  z repertuaru Kata    - „Odi Profanum Vulgis”  „Wierzę”, a szczególnie „Diabelski Dom cz III”  „Metal And Hell”,  „Głos z Ciemności” oraz   „Morderca” to był  potężny ładunek, który uszczęśliwił bardzo wielu obecnych. Prawdziwa euforia nastąpiła jednak wówczas gdy rozległy się pierwsze dźwięki „Łzy dla cieniów minionych” z albumu „Bastard”. To  utwór, który jest przyjmowany niczym hymn i w sporej jego części Kostrzewski pozwolił na  to by fani sami odśpiewali jego tekst.   

Mogło to być idealne zwieńczenie tego koncertu, ale statek płynął dalej, a muzyka ścinała kolejne głowy.  Oczywiście Roman nie byłby sobą gdyby nie powiedział kilku zdań na temat czarnych sił kleru. Poza tym zapowiedział, że po tak udanym koncertowym powrocie zespołu do Szczecina, jeszcze tu przyjadą. W ostatnich minutach otrzymaliśmy jeszcze  utwór „Strzeż się plucia pod wiatr”, wykonaną po raz drugi nową kompozycję (tę spokojniejszą) oraz znakomity finał czyli - „Ostatni tabor”  (to jedna z najstarszych kompozycji zespołu, wydana w 1984 roku na singlu Tonpressu).

Można było narzekać na nagłośnienie, które nie było na pewno najlepsze, ale chyba nie sposób zarzucić muzykom Kata braku zaangażowania. Zagrali interesujący, dobrze ułożony dramaturgicznie koncert, potwierdzając, że słusznie im się należy status klasyków polskiego heavy-metalu.