To był przypadek. Niemcy zrobili zbiórkę i zapytali – kto się zna na elektryce? Ojciec w ogóle się nie znał. W dwuszeregu stali, a ten co stał za ojcem, wypchnął ojca i sam wyszedł.

To był Poznań, początek II wojny światowej. Ojciec Lecha Turkowskiego, Stanisław z bankowca stał się rzemieślnikiem. Przypadkowo. Ale później, w rękach Lecha Turkowskiego nie było już przypadku, tylko miłość. Bo, jak przyznaje właściciel najstarszego w Szczecinie warsztatu rzemieślniczego, to trzeba kochać.

70 lat Szczecina. 70 lat warsztatu

Stanisław Turkowski do Szczecina przyjechał 12 lipca 1945 roku. Puste miasto, nowy początek. Jak mówi Lech Turkowski, do wzięcia było wszystko, padło na niewielki lokal przy ul. Bohaterów Getta Warszawskiego 23. Dziś pod tym adresem odnajdziemy warsztat, w którym sprzedawane są lampy stylowe, ale na początku było tutaj wszystko.

Zbierało się wszystko co było, gromadziło się i sprzedawało, bo wtedy nic nie było. I tak ojciec rozpoczął działalność w Szczecinie i ciągnął ją do 1989 roku. Ja tutaj przychodziłem od małego, na dobre lampy weszły w latach 70. Od 1989 roku, gdy zacząłem prowadzić to samodzielnie, robię tylko i wyłącznie lampy stylowe. - mówi Lech Turkowski.

Nie jest to jednak zwykła rzemieślnicza praca. Każda lampa jest wyjątkowa, niespotykana, każda czeka na swój czas. Jak przyznaje Lech Turkowski, trudno w jego warsztacie spotkać dwa takie same egzemplarze. Nie ma tutaj produkcji masowej, a zdarzało się, że lampa na część czeka kilka, albo nawet kilkanaście lat. Zdarzyło się, że lampa, jedna lampa na skończenie czekała 30 lat.

 

Przymierzyć lampę?

Każda lampa ma swoją historię, niepowtarzalną. Części wyszukiwane są na jarmarkach i giełdach. Potem przychodzi czas na czyszczenie i składanie.

Najbardziej pracochłonne i najbardziej niezdrowe jest czyszczenie. Szukanie też jest pracochłonne, ale to przyjemność. - tłumaczy Lech Turkowski - Jak się robi takie coś, trzeba z sercem podchodzić trzeba to lubić, trzeba to kochać.- dodaje. I nie ukrywa, że kocha to robić. A swego rodzaju podziękowanie ma w klientach, którzy przychodzą od pokoleń.

Klientów ma różnych, z rożnymi wymaganiami, ale zazwyczaj reagują tak samo – zachwytem. Jak mówi, nie jest takie łatwe wybrać lampę, dlatego każdy może ją przed zakupem „przymierzyć”.

Mam bardzo miłych klientów, ale dlatego, że ja podchodzę do pracy na wesoło. Ja każdemu daję lampę na przymiarkę. - mówi Lech Turkowski. Ale przez tyle lat pracy nie obyło się pretensji ze strony kupujących.

W latach 80. przyszła kobieta z pretensją, że nie wiedziała, że jest taki sklep. Byłem trochę zaskoczony, ale mówię jej tak, proszę pani, czy pani kiedykolwiek widziała reklamę Rolls Royce'a? - wyjaśnia Turkowski, że Rolls Royce nie potrzebuje reklamy.

Tu wszystko jest dla światła.”

Dziś mija 70 lat od przyjazdu Stanisława Turkowskiego. Zaczęło się od przypadku. Ale wszystko co potem się wydarzyło, nie było przypadkowe. Warto, spacerując ul. Bohaterów Getta Warszawskiego, zajrzeć do tego najstarszego w Szczecinie warsztatu rzemieślniczego. By sprawdzić, czy to co możemy wyczytać na stronie warsztatu w serwisie Facebook jest prawdą.

Tu wszystko jest dla światła. Jeszcze niewyzwolonego, jeszcze zaklętego w tej dystyngowanej, dzięki lampom, przestrzeni.”