Nauka w służbie polityki, to niewątpliwie bardzo silna broń. Zarówno Lenin jak i Stalin zdawali sobie z tego sprawę. Dlatego starali się utalentowanych naukowców „przeciągnąć” na swoją stronę. W tej książce ukazano postacie 14 naukowców, którzy w ZSRR pracowali, stając się chcąc niechcąc ambasadorami nowej ideologii.

Niemalże nietykalny

Pierwszy rozdział książki poświęcony został Iwanowi Pawłowowi. Ten uczony wielkie osiągnięcia w dziedzinie fizjologii odnotował jeszcze przed dojściem bolszewików do władzy. Jego pozycja była tak silna, że planował wyjazd z kraju, ale jednak został nakłoniony do pozostania. Nowa władza stworzyła specjalnie dla niego potężny instytut w Kołtuszach koło Leningradu i tam Pawłow mógł dokonywać kolejnych eksperymentów na psach, które tak lubił i którym tyle zawdzięczał (dlatego dużą część finansów przeznaczał na środki przeciwbólowe dla nich starając się zminimalizować ich cierpienia). Co istotne do końca życia nie akceptował ideologii komunistycznej i poczynań partii, a jednak był niemalże nietykalny. Władza tolerowała jego opozycyjną postawę, ale za to mogła się chwalić osiągnięciami noblisty.

Zbrodniarz i agronom

O ile wartość pracy i wyników badawczych tego naukowca nie budzą wątpliwości, to kilka innych postaci opisanych przez Goworskich, zyskało uznanie tylko i wyłącznie z powodu przychylności politycznych protektorów. Należał do nich Grigorij Majranowski, który kierował badaniami toksylogicznymi i nie bez racji nazywany był „doktorem Śmierć”. Przez długie lata uprawiał swój zbrodniczy proceder, finansując swe pseudonaukowe prace z państwowej kiesy, przekonany o swojej wyjątkowości i wielkim znaczeniu tego co robił... Jeszcze bardziej nagradzany i obłaskawiany przez władzę był Trofim Łysenko. Ten agronom stworzył teorię zaprzeczającą istnieniu genów i uznającą dziedziczną zmienności środowiskową za główny czynnik przystosowawczy, a próbował też zanegować teorię Darwina. Partia wykorzystywała popierała go, a jego śmiałe tezy w działaniach propagandowych, ale po śmierci Stalina, już nikt nie był w stanie podtrzymywać iluzji, że są cokolwiek warte. Nauka radziecka była już wtedy wystarczająco skompromitowana...

Na więziennym wikcie

Dużą część książki wypełniają biografie znakomitych fizyków - Siergieja Wawiłowa, Lwa Landau i konstruktorów takich jak Andriej Tupolew. Niektórzy z nich pracowali w warunkach więziennych odbywając wyroki za rzekomą działalność antyradziecką. Mieszkali w specjalnych oddziałach, (w którym przetrzymywano ludzi nauki) zwanych „szaraszkami” i w takich warunkach powstały plany słynnego bombowca nurkującego Tu-2. Jego autor został zrehabilitowany dopiero w 1956 roku. Długie lata za kratami spędził także Lew Termin – wynalazca bardzo wszechstronny, najbardziej znany ze stworzenia prototypu telewizora oraz instrumentu elektrycznego nazwanego tereminem. Duże zasługi przyniósł wywiadowi ZSRR m.in. jako  autor urządzenia podsłuchowego umieszczonego w wizerunku Wielkiej Pieczęci Stanów Zjednoczonych, który wręczony został ambasadorowi USA w 1945 r. przez radzieckich pionierów jako upominek i trafił do jego gabinetu...

Specjalista od literatury

Nauka kojarzy nam się zwykle z fizyką, chemią, ewentualnie z medycyną, ale Goworscy nie zapominają także o humanistach. Opisują bowiem także postać Michaiła Bachtina, który był literaturoznawcą, zajmującym się m.in. twórczością Dostojewskiego i Rabeleisa. On także przebywał na zesłaniu, ale wyrok 10 lat łagru został mu zmniejszony o połowę. Po odbyciu kary miał trudności ze zdobyciem pracy, nie rzadko głodował, stracił też nogę w wyniku amputacji. Pod koniec życia (już w latach 70.) zyskał jednak niespodziewanie protekcję samego Andropowa i mógł się udać na leczenie do szpitala kremlowskiego...

Trudna symbioza

Jeżeli ktoś oczekuje od „Naukowców...” szczegółowej wiedzy o wszystkich czternastu osobach tu opisanych, to może być rozczarowany. Autorzy pewne kwestie z ich biografii uwypuklają, inne tylko sygnalizują. Praktycznie większość z nich miała bardzo bogate życiorysy, więc w dwudziesto czy trzydziestostronicowych rozdziałach trzeba było skupić się na głównym zagadnieniu całej publikacji czyli trudnej symbiozie nauki z polityką. Bez rządowego wsparcia wiele dokonań nie miało bowiem szans na zaistnienie, ale cena jaką musieli zapłacić konstruktorzy czy badacze za możliwość pracy była często zbyt wysoka. Najlepiej chyba zrozumiał to Andriej Sacharow, ostatni z opisanych. Fizyk, który co znamienne otrzymał Nagrodę Nobla, ale nie za swe prace z nauk ścisłych, a za działania na rzecz pokoju na świecie.