O tym co się dzieje w chińskich więzieniach wiemy raczej niewiele. Każda relacja zza muru jest zatem zaskakująca i na pewno cenna. Książka Liao Yiwu „Za jeden wiersz.”, którą z przekładu Wenguang Huanga na język angielski przetłumaczyli Agnieszka Pokojska i Tomasz Bieroń, to niewątpliwie jeden z najbardziej wstrząsających raportów z miejsc, w których terror stanowi... zasadę współistnienia.
Burzliwa młodość wędrowca

Przyznam, że postać tego poety, który stał się kontrrewolucjonistą, po przeczytaniu pierwszych kilkudziesięciu stron książki nie wzbudziła mego pozytywnego nastawienia. Yiwu opisuje swą młodość, wspominając o swych miłosnych osiągnięciach, nie pomija scen bardzo złego traktowania swej żony, którą często pozostawia samą, gdy sam wędruje przez kraj. Do 1989 roku jest praktycznie przeciętnym, choć ambitnym intelektualistą, wierzącym w wartość swych dzieł, ale niekoniecznie potrafiącym przekonać o tym świat. Jest człowiekiem właściwie nie angażującym się politycznie... Sytuacja się zmienia, kiedy po protestach studenckich i ich krwawym finale na placu Tiananmen, Liao Yiwu, tworzy poemat "Masakra".

Nie tylko jeden wiersz

Kolportuje go wśród znajomych, a oni przekazują jego treść kolejnym osobom i kręgom. Jednak wbrew tytułowi książki, to nie „Masakra” spowodowała, że jej autor trafia do aresztu. Yiwu postanawia bowiem zrealizować także film o wymowie antyrządowej, zatytułowany „Requiem”, w którym sam występuje w głównej roli (prace nad nim trwają w Chongquingu). Potem, lekceważąc sygnały, świadczące o tym, że tajne służby interesują się jego osobą, decyduje się rozpowszechniać także to dzieło i w momencie, kiedy wyrusza w tym celu do Pekinu, zostaje zatrzymany.

Więzienna inicjacja

Trafia najpierw do ośrodka zatrzymań na Górze Song i tam poznaje więzienne rytuały inicjacyjne. Dzięki jego relacji poznajemy menu, w którego skład wchodzą „potrawy”, tak naprawdę będące próbami wytrzymałości dla nowych więźniów w celi. Duszony świński ryj, jest np. „podawany” w taki sposób, że egzekutor ściska pałeczkami wargi delikwenta tak intensywnie, aż napuchną. To danie należące do tych mniej wyrafinowanych, pozostałe są bardziej... wykwintne. Liao Yiwu na szczęście początkowo jest uważany za kogoś znaczącego i starszy celi traktuje go z pewnym respektem. Dlatego nie zostaje skierowany do klasy niższej, złożonej z więźniów-posługaczy, zmuszanych do wykonywania wszystkich poleceń z góry. Później, kiedy peregrynuje do innych więzień i innych cel nie zawsze jest traktowany tak łaskawie...

Świat rządzony przemocą

Wkracza bowiem do świata rządzącego się swoimi własnymi, wewnętrznymi prawami. Przemoc, sceny gwałtu i wymuszeń, doprawione smoliście czarnym humorem, wylewają się z kart tej książki, a czytelnik poznaje całą galerię groteskowych, śmiesznych, ale często przerażających typów ludzkich, które poznał autor podczas czterech lat spędzonych w zamknięciu. Są wśród nich skazani na śmierć, którzy liczą już tylko dni do egzekucji, zwykli złodzieje i wyrafinowani defraudanci, mordercy i polityczni spiskowcy.

Zwierzęca walka o przetrwanie

Liao Yiwu , żeby przetrwać w tej przeludnionej przestrzeni, podejmuje „grę” choć wartości, które uznawał na wolności są przez to mocno „nadwerężone” . Nie jest bynajmniej potulnym wykonawcą rozkazów. Kiedy musi, to walczy dosłownie rękami i zębami i naraża się na ciosy pałki i rażenie prądem paralizatora. Od depresji ratują go listy od rodziny i znajomych, czytanie książek (chociażby Milana Kundery), które ze zdziwieniem znajduje w więziennej bibliotece i własna twórczość, którą kontynuuje mimo tych bardzo trudnych warunków.

Przejmujące nabożeństwo

Ratuje go też... przyjaźń, bo wśród współwięźniów są ludzie, którzy otwierają się przed nim powierzając mu swoje sekrety. Jedną z najbardziej przejmujących scen opisanych przez Liao Yiwu, jest uroczyste nabożeństwo ku czci starszego celi, Wang Era, które „odprawili” mu jego „podwładni” pod przewodnictwem poety. Skazany na śmierć człowiek marzył o tym, żeby jeszcze za życia uraczono go rytuałem pogrzebowym, z ceremoniałem przynależnym najwyższym funkcjonariuszom partyjnym. Tak się też stało i choćby dla tego opisu, warto zaopatrzyć się w ten ponad czterystustronicowy tom. Dodatkowym walorem tego wydania jest wstęp napisany przez noblistkę, Hertę Muller, pisarkę także bardzo doświadczoną przez polityczny reżim i z tego powodu, precyzyjnie odczytującą niuanse tej prozy.