Eksploatacja czarnych niewolników w Ameryce. Temat poruszany tysiące razy. Colson Whitehead postanowił go podjąć raz jeszcze i napisał bestseller, nagradzany najbardziej znaczącymi nagrodami literackimi. W czerwcu „Kolej podziemna. Czarna krew Ameryki” ukazała się w Polsce dzięki wydawnictwu Albatros, w tłumaczeniu Rafała Lisowskiego.

„Jeśli ktoś chce zrozumieć ten kraj, musi pojechać koleją. Patrząc przed siebie, wyjrzyjcie z wagonu, a zobaczycie prawdziwą twarz Ameryki” to zdanie, które jako pierwsze znajdziemy w tej książce. Jednak, to dość przewrotna zapowiedź wrażeń, które czekają czytelnika. Autor w swej nagrodzonej Pulitzerem i National Book Award powieści prowadzi nas bowiem przez wielki kraj bynajmniej nie jednotorową drogą. Nastoletnia Cora czyli główna bohaterka, to niewolnica, która ucieka z plantacji w Georgii i przemierza południe Stanów Zjednoczonych i jest to wędrówka, w której rzeczywistość łączy się z fantazją.

Opisy jej przeżyć są swoistym połączeniem prozy niemalże reportażowej z literacką grą z czytelnikiem. Cora w drodze na północ poznaje różnych ludzi, odwiedza nieznane jej rejony, a każdy stan do którego dociera ma swoją specyfikę. Ona, korzystając ze swych doświadczeń, stara się przetrwać w świecie, który jest skażony przez zło, a ludzi traktuje się jak rzeczy tylko dlatego, że mają inny kolor skóry.

„Jak wszystko na południu, zaczęło się od bawełny. Bezwzględny silnik przemysłu bawełnianego wymagał paliwa z afrykańskich ciał. Statki przecinały ocean, zwożąc ciała do uprawy ziemi i do rodzenia kolejnych ciał. Tłoki tego silnika poruszały się bez wytchnienia. Więcej niewolników oznaczało więcej bawełny, co dawało więcej pieniędzy, by zakupić więcej ziemi i uprawiać jeszcze więcej bawełny” czytamy w „Kolei...”. Jednak siłą tej książki jest ukazanie tej kluczowej kwestii z różnych perspektyw. Nie wszędzie Cora jest traktowana tak samo. W  Indianie czarni sami pracują na farmach, niemalże bez nadzoru, w Karolinie Północnej prawie nie ma niewolników gdyż zostali wywiezieni gdzie indziej, a praktycznie wszędzie sytuację ciemiężonych pracowników plantacji sankcjonuje wiara w boski porządek, który daje władzę białym, a czarnych skazuje na poddańczą pracę.

Cora przemierza tunele i labirynty przejść, w których czuje się bezpiecznie, ale musi być stale czujna by uniknąć konfrontacji z podążającymi za nią łowcami niewolników (za jej ujęcie wyznaczono nagrodę). Determinacja z jaką uparcie dąży do celu zderza się zatem z nieustępliwą chęcią zysku. Whitehead bardzo sugestywnie ukazuje postacie jej prześladowców. Ridgeway i Homer – to duet niezwykły. Dwumetrowy kolos, który jest synem kowala i czarnoskóry chłopiec w garniturku, który jest szaleńczo przywiązany do swego towarzysza i do... kuli, którą przywiązuje sobie do nogi, mimo że jest człowiekiem wolnym.

W lipcu do wcześniej otrzymanych wyróżnień Whitehead dołączył jeszcze jedno - za „Kolej podziemną” otrzymał tegoroczną nagrodę im. Arthura C. Clarke'a, przyznawaną najlepszej książce science fiction. Spowodowało to dyskusję, w której krytycy spierają się czy faktycznie jest to powieść, która kwalifikuje się do przyznania tego prestiżowego trofeum. Tak czy owak jest to niewątpliwie dowód na to, że artyzm tego dzieła jest niekwestionowany już wiadomo, że powstanie na jego podstawie film (w reżyserii Barry`ego Jenkinsa, twórcy „Moonlight”).