W ramach tegorocznego „Kontrapunktu” można zobaczyć dwa spektakle w reżyserii Przemysława Wojcieszka, twórcy znanego chyba przede wszystkim dzięki filmom (żeby wymienić chociażby„Głośniej od bomb” i „W dół kolorowym wzgórzem”) Ja wybrałem się „Darkroom”, pokazany w Teatrze „Pleciuga” 20.04, który został zrealizowany na podstawie prozy chorwackiej pisarki Rujany Jeger.

Dodano tu polskie realia - akcja rozgrywa się w Warszawie, bohaterowie oglądają mecz Lech Poznań – Legia Warszawa, a poza tym wykonują piosenki Ewy Demarczyk i Violetty Villas, ale przekaz nie uegł zmianie.

Sztuka ta dotyka problemu tolerancji, zderzenia ze sobą osobnych światów, które tylko z pozoru są zamknięte. Kiedy dochodzi do zetknięcia, spotkania, przekazania jakiegoś uczucia, wówczas bariera kruszy się. Miejscem, w którym następuje taka konfrontacja jest w tutaj dom małżeństwa Leny (Maria Seweryn) i Roberta (Karol Wróblewski), które mimo, że samo przeżywa trudne chwile, przyjmuje pod dach dwóch ekscenytrycznych ludzi - geja Łukasza (w tej roli Rafał Mohr) i zadeklarowanego działacza Rodziny Radia Maryja – dziadka Stanisława. Zderzenie tak różnych światopoglądów powinno według wszelkich prawideł spowodować wybuch, a jednak wytwarza się coś odmiennego, coś bliskiego przyjaźni. W międzyczasie widzowie oglądają wiele zabawnych scen, podczas których poszczególne postacie wyrażają swoje poglądy, mówią o swoich doświadczeniach. „Wierność? Spotkałem się z takim zjawiskiem ...” oświadcza Stanisław, wieczny playboy, który chwali się, że zawsze żył z pieniędzy swoich kobiet. Tymczasem Robert, bezskutecznie poszukujący pracy, topi swe porażki w alkoholu, ale przy wspoarciu Leny udaje mu się przetrwać.

Poza wymienioną czwórką epizodycznie, pojawia się postać kolejnego geja (architekta Marka) który pragnie trwałego związku, ale obawia się, że opinia otoczenia nie pozwoli mu na to. Jednak w Darkroomie, w tyglu rozbieżnych emocji, poglądów i zachowań, które stapiają się w całość, wszystko jst możliwe. Problemy poruszone w tym przedstawieniu z pewnością są ważne i zdecydowanie warto poświęcić im niejedną sztukę ale czy forma tej konkrtetnej inscenizacji była własciwa ? Chyba niekonieczne. Zbyt dużo akcentów humorystycznych sprawia, że na wydowni co chwila wybuchają salwy śmiechu. Śmiechu, który zastępuje niestety interpretację. Szkoda, bo potencjał dramatyczny jaki tkwi w tym tekście oraz w aktorach, którzy zagrali w „Darkroom” mógłby zostać wykorzystany w bardziej konstruktywny sposób.
Foto:Robert Jaworski