O 20:40 w szczecińskim, niezależnym Free Blues Clubie weekend rozpoczął się dźwiękami bluesa w wykonaniu zespołu KASA CHORYCH. W przeciwieństwie do większości polskich kas chorych ta działa bez zastrzeżeń.Kapela założona przez duet Jarek Tioskow - gitara(obecnie gitara i wokal) oraz Rysiek "Skiba" Skibiński - wokal,harmonijka ustna(obecnie grający z największymi w krainie niekończącego sie bluesa), przyjechała ze wschodu i zaprezentowała nam "szczecińskim paprykarzom" "białostocki odcień bluesa".
Dawno nie słyszałem tak tradycyjnej odmiany tego niewątpliwie starego gatunku muzycznego. Klub tradycyjnie nasycony czynnikiem ludzkim bujał sie w rytmie nadawanym przez "kresowych".Grali tradycyjnie przejawiając momentami zacięcia rockowe, tudzież country, a nawet raggae wyrażone coverem "No woman no cry" Boba Marleya. Raczej średnie wykonanie tego utworu i tak zaowocowało spontaniczną reakcją słuchaczy.Zespół zaprezentował kawał tradycyjnego bluesiora .Pomimo przeciętnego warsztatu i braku świeżości chłopaki nadrobili spontanicznością i bijącą ze sceny radością grania. Zgromadzeni słuchacze czerpali wg potrzeb. Jedni w skupieniu słuchali bluesowych "razów", inni gibali sie w takt rytmandbluesa, a jeszcze inni tańczyli pod sceną. "Piosenka o seksie", jak widać było po reakcji zgromadzonych wywarła niezatarte wrażenie. Eklektyczny,instrumentalny utwór zakończony słowami "ojeju,dlaczego?" zmasakrował publiczność w pozytywnym tego słowa znaczeniu.Teksty w ojczystym narzeczu dodały kapeli uroku.Zespół zagrał kilka baaaaardzo starych utworów jak m.in."Przede mną znowu drzwi zamknietę", czy chyba najpiękniejszy w warstwie tekstowej "Chcę cię kochać". Na bis kapela zaprosiła sprawcę koncertu, czyli Andrzeja Malcherka ze szczecińskiego zespołu Free Blues Band i wspólnie zagrali kilka niezwykle wzbogaconych muzycznie i klimatycznie utworów.Po publiczności widać było,że koncert został odebrany bardzo dobrze.Udało mi sie porozmawiać z zawodnikami z Kasy Chorych.Nie odbiegaja od "normy".Weseli,dowcipni i radośni ludzie.I niech mi jeszcze ktos powie,że blues to smutne jęczenie czarnych...