Dnia 17 marca 2007 roku, w klubie Mezzoforte odbyło się kolejne w naszym mieście spotkanie z połamanymi dźwiękami (jungle/drum&bass). Za adapterami w podziemiu deptaku Boguslawa stanęli tym razem Kwik Eklektyk, Magnetic, Sic! oraz Weedoholic wspierani przez enigmatycznego emce Marv’a.
Na dworze mocno wiało, więc szybko udałam się do klubu, gdzie selekcjoner na wstępie zagrał sobie w kółko i krzyżyk na moim nadgarstku (widocznie z braku klasycznych pieczątek). Ludzie dopiero się gromadzili, choć czuć było już energetyczne dźwięki drum&bass’u. Do godziny 23 impreza się rozkręcała, przybyli chcieli nacieszyć się dyskusja i spotkaniem ze znajomymi. Kiedy przed północą, na scenie pojawił się Magnetic z emsi Marv’em, szalony taniec wypełnił mury Mezzoforte. Set Magnetica rozpoczął się znanym motywem z Gwiezdnych Wojen, a sam Marv ubrany był w koszulkę z tegoż filmu.

Zauważyłam spontaniczne zachowanie ludzi, którym chyba spodobała się mieszanka junglowych wauków z lat 90tych. Emsi Marv wyrzucał z siebie słowa z szybkością karabinu maszynowego, zarówno w języku angielskim jak i polskim, co mi się bardzo spodobało.

Po północy, obserwowałam pełen parkiet rozentuzjazmowanych ludzi, którym sądząc po minach i ruchach klimat przypadł do gustu. Rozbawiło mnie kilku siedzących na uboczu imprezowiczów, którzy z zaciekawieniem przyglądali się „szaleńcom” skaczącym w rytm dynamicznej muzyki, mimo woli ruszających do bitu głową oraz tupiących nóżką pod stolikiem. Kiedy usłyszałam remix znanego utworu The Prodigy – Voodoo People (Pendulum Remix) poczułam, że moje ciało wyrywa się do tańca i nie zważając na lejący się dookoła browar, zaczęłam skakać w tempie 180 bpm.

Pod względem technicznym zauważyłam, że barmani nadążali z obsługą klientów, nie było zbędnych kolejek do baru. Widziałam, że uczestnicy zabawy w "chill-out roomie", jak i na main floorze nie musieli długo czekać na zamówiony trunek. Kelnerzy poruszali się tak szybko jak tańczący na parkiecie, dlatego uważam, ze połamane dźwięki dodawały im sił.

Siedząc na kanapie, poczułam drgania mojej odzieży wierzchniej, które nie były spowodowane kolejnym napalonym imprezowiczem, ale głębokim bassem wydobywającym się z kolumn rozmieszonych na sali. Akustycy wykonali doskonale swoje zadanie.
Uważam, że impreza była udana pod każdym względem. Uczestnicy zabawy wydawali się bardzo zadowoleni faktem, iż się na niej znaleźli i z pewnością oczekują kolejnego takiego spotkania. A ja razem z nimi…