Choć cała Polska świętuje rocznicę strajków robotniczych z 1980 roku 31 sierpnia, Szczecin, samotnie, z boku, świętuje je już dzień wcześniej. Chociaż w ostatnich latach to się trochę zmieniło. W 2015 roku nasze miasto odwiedził prezydent Andrzej Duda, podkreślając wagę szczecińskich protestów. Mimo tych pozytywów, warto zadać te pytanie: jak Szczecinowi ukradziono Solidarność i Sierpień'80?
[tekst archiwalny, opublikowany w portalu 30.08.2016]

Nie chciano wpuścić zachodnich dziennikarzy?

O tym, dlaczego przez lata mówiło się tylko o Gdańsku w kontekście porozumień sierpniowych, a pomijało się Szczecin, krąży wiele opowieści. Że do Stoczni Szczecińskiej nie chciano wpuścić zachodnich dziennikarzy, dlatego pojechali do Trójmiasta. Że Lech Wałęsa mścił się na Szczecinie, bo wbrew danej mu obietnicy, stoczniowcy z naszego miasta podpisali o dzień wcześniej słynne porozumienia. Kto wie, być może obie okoliczności miały wpływ na to, że szczecińska Solidarność była przez lata pomijana, ale nie są to jedyne przyczyny. Historię piszą ponoć zwycięzcy. Przez lata w III RP rządzili politycy związani z Trójmiastem i dlatego dbali przede wszystkim o swoje miasto i jego pamięć.

Jak porozumienia sierpniowe były najpierw gdańskimi
Swój kamyczek dorzucili również dziennikarze. Warto przyjrzeć się temu, jak porozumienia sierpniowe były przedstawiane w mediach, zwłaszcza w latach dziewięćdziesiątych, kiedy ugruntowała się pamięć Polaków o Sierpniu'80. Wybrałam "Gazetę Wyborczą", która w pierwszej dekadzie III RP była prawdziwą, medialną potęgą i miała ogromny wpływ na opinię publiczną. Dzisiaj, w dobie Internetu i innej, ogromniej medialnej konkurencji taka opiniotwórczość nie jest już możliwa. Gazeta Wyborcza pojawiła się na rynku medialnym wiosną 1989 roku, zaledwie dziewięć lat po porozumieniach sierpniowych. Tak jak można się było tego spodziewać, celebrowała kolejne rocznice tych wydarzeń na swoich łamach. Porozumienia nazywano wówczas gdańskimi, wyraźnie pomijając szczeciński wkład w osiągnięciu tej umowy społecznej. Mało tego, pisano również o strajkach z 1988 roku, ale tylko w Gdańsku, chociaż dzisiaj historycy podkreślają, że te szczecińskie miały większe znaczenie. Autor artykułu, w niemałym uniesieniu pisał 31 sierpnia 1989 roku: Tamtego dnia, 31 sierpnia 1988 r., gdy ogromny pochód wyszedł ze stoczni do św. Brygidy wszyscy już czuli, że idea "Solidarności" wygrała i chociaż żaden układ nie został zawarty, władza przystanie na kompromis. Ani słowa o Szczecinie. Ani 31 sierpnia, ani dzień wcześniej. Podobna sytuacja ma miejsce rok później, gdzie na pierwszej stronie umieszczono artykuł pod wymownym tytułem "Dziesiąta rocznica porozumień gdańskich".

Pierwsza wzmianka o szczecińskim Sierpniu'80 pojawia się w "Gazecie Wyborczej" dopiero 31 sierpnia 1991 roku. Króciutki artykulik na temat uroczystości, na dosłownie trzy zdania zostaje wciśnięty na dole trzeciej strony. W kolejnym wydaniu, na pierwszej stronie ponownie króluje Gdańsk w artykule "W 11 lat po Sierpniu".

Michnik zabiera głos, a Suchocka ogląda Jurassic Park
W 1992 roku, przy okazji kolejnej rocznicy Sierpnia'80 głos zabiera sam redaktor naczelny – Adam Michnik, który w swoim felietonie pisze, jakże by inaczej, wyłącznie o Gdańsku: Przed 12 laty rozpoczęła się najnowsza historia Polski (…). W Stoczni Gdańskiej dokonał się pierwszy akt realnego końca realnego socjalizmu – społeczeństwo zorganizowało się przeciw totalitarnemu państwu. O Stoczni Szczecińskiej ani słowa. Nic nie zmienia się w 1993 roku. Centralne uroczystości upamiętniające Sierpień odbywają się w Warszawie, chociaż prezydent Wałęsa jedzie do Gdańska. Premier Hanna Suchocka znajduje czas, aby wieczorem obejrzeć premierę filmu Stevena Spielberga "Jurassic Park" w Teatrze Wielkim. Po projekcji nie jest zbyt dyplomatyczna: Nie przepadam za science fiction. Ani słowa o Szczecinie.

Coś więcej niż ceny mięsa

W drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych Szczecin pojawia się na łamach "Gazety Wyborczej", chociaż ciągle w cieniu Gdańska. W 1997 roku wspomina się w tym dzienniku o uroczystościach w Szczecinie tylko w kontekście wypowiedzi Mariana Krzaklewskiego na temat bieżącej polityki. Trzeba jednak oddać sprawiedliwość, że Jerzy Jedlicki w obszernym artykule z 30 sierpnia stawia Szczecin zaraz obok Gdańska: Kiedy w połowie sierpnia ruch strajkowy ześrodkował się w stoczniach Gdańska i Szczecina, było już jasne dla wszystkich, że chodzi tu o coś znacznie większego niż ceny mięsa. W kolejnym roku "Gazeta Wyborcza", przynajmniej jej ogólnopolska część, nie jest już tak łaskawa dla naszego miasta. Ponownie wychwala się Gdańsk, dorzucając zdjęcie stoczniowca z kurtką z napisem "Stocznia Gdańska". W obszernym artykule "Wspomnienia uczestników Sierpnia 1980" o tamtym okresie opowiadają mieszkańcy Gdańska, Warszawy, Wrocławia, Świdnika… Jest nawet nauczycielka z województwa lubelskiego. Ani jednego szczecinianina i jego spojrzenia na to wszystko. A przecież to w Szczecinie ześrodkował się ten bunt. I choć szanuję "Gazetę Wyborczą" za jej wrażliwość na kwestie społeczne, to przynajmniej w latach dziewięćdziesiątych pomijała rolę Szczecina w tym kluczowym wydarzeniu w najnowszej historii Polski. Czy robiła to świadomie, czy nie – nie mnie to oceniać. Faktem pozostaje, że o szczecińskim Sierpniu obszernie pisano jedynie w jej lokalnym dodatku "Gazeta na Pomorzu" – czytanym tylko w naszym regionie, a nie w całej Polsce.

AUTOR: KATARZYNA MARCISZEWSKA