Falę wyjątkowo ciepłego listopadowego wieczora można było wczoraj odczuć jeszcze mocniej w okolicach dworca głównego w Szczecinie. Wszystko to za sprawą chłopaków z Happysad, którzy przyczynili się do wylanych hektolitrów potu wśród bardzo młodej publiczności.

Na koncert ściągnęła przede wszystkim młodzież (koncerty Happysad nie są ograniczane wiekowo), która po same brzegi wypełniła salę w Słowianinie. Na twarzach wielu osób widać było ogromne podekscytowanie i z pewnością dla części z nich koncert ten był pierwszym w życiu…

Zanim jednak z nastoletnich gardeł wydobyły się okrzyki radości a serca zabiły szybciej, nie lada rozgrzewkę przygotował support Lorein. I choć na początku publiczność nie wykazywała specjalnego ożywienia, to jednak z utworu na utwór taneczne pląsy zaczęły przeradzać się w dzikie pogo. Z każdą chwilą rosło zniecierpliwienie i po 45 minutach tłum wykrzykiwał zgodnie: HAPPY-SAD!!! HAPPY-SAD!!! Jednak grupa Lorien nie obraziła się na te zawołania i korzystając z okazji podziękowała zespołowi Happysad za możliwość wystąpienia przed nimi jako support.

Po godzinie 20 wśród oklasków, wrzasków i pisków na scenę wyszedł „Quaka” z całym zespołem. Już od samego początku nie było wątpliwości, że już niebawem trudno będzie zaczerpnąć powietrza. Pomimo że Jakub od dwóch tygodni zmagał się z zapaleniem krtani, z głośników wydobywały się słowa i dźwięki piosenek, które porwały tłum. Nie zabrakło „Zanim pójdę”, „Nie mów mi źle”, „Taką wodą być”, „Łydki”, „Drogi długiej w dół”, „Milowego lasu”, „W piwnicy u dziadka” czy ”Pani k”. Koncert trwał prawie dwie godziny: w tym czasie podłoga w Słowianinie rytmicznie wibrowała, było gorąco i bardzo duszno. To jednak nie ostudziło zapału pełnej energii publiczności, która domagała się bisu. Na dokładkę chłopaki zaśpiewali m.in. „Made in China”, zaprezentowali się solo oraz zagrali… „Pszczółkę Maję”.

- Powiem Wam, że jedzie się do Was cholernie długo, ale za to cholernie warto- podziękował Jakub.

Koncert uznaję za udany, pomimo że nie należę do grupy wiekowej, która stanowiła tam większość i to ona tworzyła klimat imprezy. Chłopaki dali z siebie wszystko, zagrali ulubione kawałki i zahipnotyzowali publiczność. Szkoda tylko, że warunki, w jakich przyszło się wszystkim bawić, nie były wymarzone. Słowianin naprawdę już ledwo to znosi…