24 kwietnia w "Słowianinie" nastąpiło wskrzeszenie tak popularnego swego czasu cyklu imprezowego jakim była Grungówa.

"Grunge`ówa, 15 lat później" - to hasło, które widniało na plakatach. Zespoły jakie miały wystąpić tego wieczoru to Fat Belly Family oraz Jafaryza. Jednak zanim do tego doszło, upłynęło sporo czasu i wiele litrów piwa:P Grunge`ówy nie należy kojarzyć tylko i wyłącznie z kolejnym koncertem, imprezą, czy spotkaniem towarzyskim. To coś znacznie więcej. To spotkanie ludzi, których łączy wiele, jak muzyka czy sposób życia. Impreza powstała w roku 1995, kiedy fala muzyki grunge napłynęła do Polski. Jeżeli chodzi o frekwencję, wszystkie stoliki zajęte, jednak bez tłumów. Otwarcie imprezy nie mogło obyć się bez szlagierowego kawałka Nirvany  Smells Like Teen Spirit Pusty do tej pory parkiet zapełnił się pierwszymi gośćmi. Mimo iż muzyka grunge z definicji nie jest muzyką optymistyczną, a raczej dekadencką, wszystkim dopisywał świetny humor, który z godziny na godzinę się potęgował. Nie można nie napisać o innym „kultowym” miejscu Słowianina, jakim oprócz sceny jest palarnia. To właśnie tutaj toczą się najpoważniejsze dyskusje. Tej nocy dominowały tematy związane z przemijaniem, wspominaniem tego co było, „czy lepsze było to co było czy to czego jeszcze nie było”. Pewna para przeżyła swój pierwszy pocałunek właśnie na Grunge`ówie, tyle że 15 lat temu. Dziś są małżeństwem. Natomiast pewna grupa zastanawiała się, czy istnieją jeszcze prawdziwi „grandżowcy”... Czy są czy nie, nie zawsze jest to dostrzegalne dla naszych oczu. Dla tych którzy nie wiedzą, kim jest owa subkultura, przytaczam pewną nonsensowną definicję: „Subkultura melomanów, amatorów ballad trzyakordowych, cwaniaków. Samych przez siebie, jak i przez inne grupy społeczne, nazywanych „niepoprawnymi brudasami”.Kochają Nirvanę i wiedzą, że grunge to jedyna słuszna muzyka. Hodują włosy, ale ich nie pielęgnują. Niezrozumienie przez społeczeństwo wyrażają brudem, niechlujstwem i pisaniem wierszy. Starają się buntować, ale po cichu, co odróżnia ich od małych punkowców.Szanujący się grunge`owiec chodzi w ciepłych flanelkach w kratę – niepranych, nieprasowanych. By jego dżinsy mówiły o nim jak najgorzej, wycina w nich wzorki szkolnymi nożycami. Można ich spotkać w odosobnieniu. Nie uznają stada. Jeśli już z kimś przebywają, to z innymi grunge`owcami. Razem komponują peany do Nirvany i wymieniają się kasetami do magnetofonu. Lubią ciemność. Alternatywa, To ulubione słowo grunge`owców i wszystko, co alternatywne jest dobre. Wszystko, co robią, jest alternatywne. Jeśli coś jedzą, piszą, lubią – jest to alternatywne. Gdyby wmówić grunge`owcowi, że Gosia Andrzejewicz jest alternatywna, jeszcze dzisiaj miałby jej dyskografię.” Po filozoficznych dysputach i papierowym dymku udawano się na miejsce docelowe każdej imprezy, czyli na parkiet. Około godziny 22 wystąpił zespół Jafaryza. Koncert ten wzbudził pozytywne emocje i chęci do dalszej do zabawy. Fat Belly Family, z nowym wokalistą, który chyba już nowy być przestaje, także zrzeszył sporą grupę pod sceną. Nie jest to już stare dobre Fat Belly Family, to jest nowe dobre Fat Belly Family. Wszystkich którzy mówią "Nie ma Drapały, to nie przychodzę" powinni zdecydować się na przybycie na następny koncert zespołu. Energia jest tak samo pozytywna. Po zakończeniu części koncertowej, na powróciły kultowe kawałki. W miarę jak impreza chyliła się ku końcowi, tym bardziej ludzie się bawili. Bez trudu można było udać się do DJa i poprosić o jakiś ulubiony numer, który paradoksalnie przypadał do gustu każdemu innemu uczestnikowi imprezy. O fakcie, że impreza była naprawdę udana, niech świadczy fakt że relacja nie została opublikowana tak do końca... z samego rana