Mordercza temperatura i równie bezlitosna muzyka, tak można najkrócej zrelacjonować II Szczecin Extreme Fest. W programie tej imprezy wczoraj w"Słowianinie" znalazło się aż dziesięć zespołów!
Stowarzyszenie Muzyki Extremalnej "Aaaaaaarrghh!", które zorganizowało ten  przegląd przygotowało zestaw złożony przede  z  grup o death-metalowej proweniencji, ale reprezentowane były różne "odcienie" tego gatunku. Publiczność, która przyszła do klubu  była zdecydowanie mniej  liczna niż na poprzedniej edycji festiwalu, ale fani, którzy dotarli w ten gorący dzień na ul. Korzeniowskiego (rezygnując z oglądania meczu Polska-Gruzja i z innych atrakcji) byli zapewne zadowoleni z obfitej dawki przygniatających dźwięków, jakie wybrzmiały ze sceny. 
 
Zaczął Undertaker , który niedawno się reaktywował i ten występ był drugim we wskrzeszonym składzie. Aktualnie grupę tworzą Krzychar - gitara oraz wokal, March - perkusja, Biger - gitara, Szczecin - bass. Panowie przeznaczyli swój czas na przypomnienie kilku starych numerów, a publika przyjęła zdecydowanie pozytywnie ten powrót.
 
W dalszej części festiwalu wystąpiły także dwie rumuńskie dforamcje  Loudrage i Krepuskul, które niektórzy mogli zobaczyć już dzień wcześniej (w piątek) na uliach Szczecina - dokładnie na deptaku Bogusława i przy Bramie Portowej. Obie grupy zagrały w tych miejscach czterdziestominutowe sety, a w sobotę powtórzyły je na scenie "Słowianina". Akcja plenerowa  nawiązywała  do jednej z prac Gilada Ratmana "Five Bands From Romania", umieszczonej na wystawie "Four Works", (którą otwarto w Trafostacji Sztuki wieczorem 13 czerwca). Warto dodać, że Loadrage, oprócz własnych utworów przedstawiła także kompozycję AC/DC "T.N.T". Krepuskul natomiast wyróżniłbym zwłaszcza za  "Psychotherapy" - numer masywny i melodyjny zarazem.      
 
Także dwie formacje reprezentowały na festiwalu Danię - Phrenelith i Undergang. Występ tej pierwszej grupy należał bodajże do najkrótszych ze wszystkich, ale za to był bardzo spójny i konkretny. Panowie ogrywali materiał z tegorocznej demówki zatytułowanej po prostu 'Phrenelith". 
 
Wiele osób liczyło na dobry show jeszcze jednej grupy ze Skandynawii- Diskord i trzeba przyznać, że to był na pewno jeden z najciekawszych fragmentów całego wydarzenia, bo panowie z Oslo pokazali, że na żywo materiał z albumu "Dystopics" brzmi równie soczyście i brutalnie. Zwłaszcza kończący tę płytę - "Primitive Doom", który został zagrany właśnie na finał. 
 
Pandemonium czyli łódzka death-blackowa legenda, przywiozła ze sobą ciekawą scenografię i przygotowała utwory z kilku swoich płyt, w tym także oczywiście z tych już bardzo leciwych jak "Devilri" oraz "Unholy Existence".
 
Po ich, bardzo intensywnym, pozytywnie wyczerpującym, występie na scenie zainstalowali się przybysze z bardzo daleka. Nervecell to zespól z Dubaju czyli stolicy  Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Pewnie nie wszyscy zadawali sobie dotąd sprawę, że tam także grasię death metal, a w dodatku na dobrym poziomie. Muzycy tego zespołu wykonali m.in. utwory z zlbumu "Psychogenocide", w tym dobrze znany numer - "Shunq (To The Despaired…King Of Darkness)". 
 
W finale wieczoru czekały nas występy dwóch zespołów z Holandii. Soulburn to projekt muzyków znanych z Asphyx - Erica Danielsa (gitara) i Boba Bogchus (perkusja), w którym śpiewa i gra na basie, Twan van Geel. Próba do tego występu była szczególnie długa, ale efekt był bardzo dobry.  Zespół ma na koncie dwa albumy i z obu usłyszeliśmy po kilka numerów utrzymanych w death-thrashowej stylistyce m.in tytułowy kawałek z debiutu -"Feeding On Angels". Publika zaś, mimo późnej pory (zbliżała się już północ) zdołałą się jeszcze zaktywizować i poszaleć pod sceną.  
 
Headliner festiwalu  czyli Thanatos to zespół działający (z przerwami) już 30 lat. Panowie wydali w ubiegłym roku bardzo dobrze oceniany album "Global Purification" i z niego zagrali takie utwory jak "The Murder of Innocence", "Feeding The War Machine" cz "World Jihad" poprzedzony przez przez Stephana (wokal) zapowiedzią nie pozostawiającą wątpliwości co do tego, co myśli on o religii i kościele. Ze starszych numerów Holendrzy wybrali do set listy np. "Destruction, Chaos, Creation" czy "Beyond Terror". Selektywne, dobre brzmienie sprawiło, że ten wystep spełnił całkowicie moje (i chyba nie tylko moje) oczekiwania.