Około 2070 km ma do przebycia Mikołaj w drodze ze swojej drewnianej chaty w lapońskim Rovaniemi do Szczecina. Ale pocieszny grubasek w zimowym kubraku, lubujący się w turystyce reniferowej przebył już o wiele dłuższą drogę. Wcześniej reniferów nie widział nawet na oczy, ba, miał płaski brzuch i nos czerwony od tureckiego słońca, a nie od, ekhm, pustelniczego rozgrzewania się w mroźne wieczory.

Jeśli moglibyśmy założyć Mikołajowi jakiś dyskretny lokalizator GPS, w końcu zrozumielibyśmy, jak to się stało, że biskup z Turcji zamieszkał między elfami i reniferami. Niewykonalne? Tego zadania podjął się sklep detektywistyczny Spy Shop. Lecimy!

Prawdziwy Święty Mikołaj – jak duże ziarnko prawdy w legendzie?

Mikołaj urodził się w Mirze, na południu Turcji, w IV wieku. Był nietypowym jedynakiem, który lubił dzielić się z innymi. Dlatego, gdy po śmierci rodziców odziedziczył ogromną fortunę, zaczął zastanawiać się, jak swoim bogactwem może pomóc innym. Wyszedł z biznesowego założenia: „myśl globalnie, działaj lokalnie”, więc pierwszym człowiekiem, któremu bezinteresownie pomógł był jego sąsiad – człowiek dobry, ale bardzo biedny. I właśnie ta bieda zaprowadziła trzy jego córki na ulicę w celach zarobkowych, bo ojca nie było stać na ich posag. Mikołaj nie zamierzał na to pozwolić – w nocy zakradł się potajemnie pod dom sąsiada, wrzucił przez okno bryłę złota zawiniętą w chustę i czmychnął – ten patent, jak wiemy, sprawdza się do dziś.

Mikołaj dość hojnie korzystał ze swojej pozycji zamożnego biskupa – pomagał potrzebującym i schorowanym, a czasem nawet wstawiał się za niesłusznie oskarżonymi – w ten sposób obrastał w świętość i w legendę – szczególnie po śmierci – 6 grudnia. Po Europie zaczęło rozlewać się chrześcijaństwo, a wraz z nim mikołajowy zwyczaj zmienił się w dewizę „myśl i działaj lokalnie”. W każdym regionie poczciwy staruszek dorobił się różnych imion, dodatkowych atrybutów i stażystów – takich, którzy byli akurat pod ręką w okolicy. W Rosji Mikołaja okrzyknięto Dziadkiem Mrozem, któremu towarzyszy Śnieżynka. We Włoszech jego fuchę przejęła złośliwa wróżka La Befana, która od dzieci miała dostawać kieliszek wina i cytrusy, a do Holandii – jako Siner Klaas – przybywał on z ciepłej Turcji w stroju biskupa na statku, po czym przesiadał się na dumnego rumaka – osła. Na statku popłynął też do Ameryki – żeby ją skolonizować.

Komercyjny Święty Mikołaj

Tam stał się muzą pewnego poety – Clementa Moore'a – który napisał o Mikołaju wiersz, kiedy jechał saniami po świąteczne zakupy. To właśnie szanowny pan Moore wyposażył Świętego w zaprzęg reniferów i podpowiedział mu, że najkrótszą drogą do domowej choinki jest szyb komina. Ale słowa to tylko słowa – prawdziwa twarz znanego nam Mikołaja wyszła spod ręki rysownika Thomasa Nasta. To on dodał mu kilka niezbędnych kilogramów, gruby czerwony kubrak i jednocześnie wyeksmitował go na Biegun Północny.

To właśnie na tym etapie kariery Świętego natrafili na niego PR-owcy znanego koncernu z branży napojów, którzy w 1931 roku przenieśli Mikołaja do popkultury, wręczając mu do ręki butelkę z ciemnym, gazowanym trunkiem. Wszędzie tam, gdzie była cola był też Mikołaj – czyli wszędzie – w taki sposób jego wizerunek rubasznego grubaska otoczonego elfami rozlał się po całym świecie.

No dobrze, ale jak to się dzieje, że starszy pan z wyraźną nadwagą tak zgrabnie przeciska się przez szczelinę w kominie? Każdy chciałby to wiedzieć... Kto z nas w dzieciństwie nie chciał złapać Mikołaja na gorącym uczynku za sprawą ukrytej mini kamery? W dorosłym życiu ta sama mini kamera przydaje się nam z kolei do podglądania trochę mniej spodziewanych „prezentów” od losu. Sklep Spy Shop przy ul. Bolesława Krzywoustego 51 w Szczecinie życzy Wam czujnego wypatrywania Mikołaja. Byliście grzeczni w tym roku?