Wczoraj (9.09.2010) w Alter Ego odbył sie koncert brazylijskiej formacji U-Ganga. Niestety, niesprzyjająca aura i niezbyt intensywna promocja sprawiły, że gości zza oceanu obejrzało niewielu mieszkańców Szczecina.

Niezbyt licznie zgromadzoną w lokalu publiczność rozgrzać miał zespół Teraz z Węgorzyna. Przyznam się szczerze, że po zapoznaniu się z twórczością kapeli (http://www.myspace.com/terazband) zastanawiałem się nawet nad podarowaniem sobie tego występu. Okazało się, że popełniłbym błąd. Poza irytującą (kwestia gustu) manierą wokalisty, zespół zaprezentował kawałek przyzwoitego hardcore’u. Najlepsze wrażenie zrobił na mnie basista, którego mocne, mięsiste wręcz brzmienie naprawdę mogło się podobać.

Przerwa, po której swój występ rozpoczęli głowni bohaterowie była idealna. W sam raz, aby przeprowadzić krótką rozmowę, zapalić papierosa, ale nie zdążyć się znudzić.

Cóż można powiedzieć o występie U-Gangi? Bardzo dużo dobrego. Od pierwszej do ostatniej sekundy występu muzycy dawali z siebie absolutnie wszystko. Nie było to wcale takie oczywiste, bo przecież muzycy o takim doświadczeniu mogli poczuć się urażeniu nielicznym audytorium. Przybysze z Ameryki Południowej są jednak profesjonalistami i zagrali tak, jakby był przynajmniej Woodstock, za co nagradzani byli głośnym aplauzem.

Większość setu zajęły numery z ostatniego albumu formacji, Vol. 3: Caos Carma Conceito. Słychać było coś, co zawsze jest obecne w twórczości brazylijskich kapel grających thrash, lub coś w podobnych okolicach muzycznych. Nie chodzi mi tu bynajmniej o plemienny klimat, tylko o taką ciężką do sprecyzowania energię towarzyszącą choćby twórczości Sepultury. Właśnie, Sepultura. Przypuszcza, że każdy, kto udał się na ten koncert miał cichą nadzieję na usłyszenie coveru jednej z muzycznych wizytówek Kraju Kawy. No i udało się – usłyszeliśmy Troops of Doom, wykonane w sposób bezbłędny. Na uwagę zwróciło też wykonanie Ace of Spades z repertuaru Motörhead.

Koncert uważam za udany. Żal mi tylko gości z zagranicy, którzy w swojej ojczyźnie trafiają nawet na okładki pism muzycznych, a u nas zostają totalnie zignorowani przez entuzjastów cięższego grania. Szkoda, bo impreza miała potencjał, by być rewelacyjną. Zabrakło tylko ludzi.